Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrina z miasteczka Tczew. Mam przejechane 12667.71 kilometrów w tym 6141.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrina.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Tatry 2014

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Tatry dzień 3, czyli Czerwone Wierchy i Miętusia Dolina

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 2


Rano spakowaliśmy się, wciągnęliśmy gigantyczne śniadanie i przez Tomanową Dolinę ruszyliśmy na Ciemniak. Z Ciemniaka na Małołączniak i Miętusią Doliną w dół. Potem bus, pociąg i do Raby.

A teraz porcja łukaszowych fotek.

W Tomanowej Dolinie (oczywiście jej górnej partii):


Patrzymy w stronę Doliny Kościeliskiej. Piękny widok na Tatry Zachodnie:


Pasmo Czerwonych Wierchów. W oddali Tatry Wysokie i charakterystyczne uszy Świnicy ukryte w chmurach:


Zejscie z Małołączniaka w stronę Miętusiej Doliny. Ten skalny wypierdek z prawej to Giewont, czyli ulubiony cel klapkowiczów i wrzeszczących matek z wydzierającymi się dziećmi. Ludzie widzą Giewont z Zakopca i wydaje im się, że to nie wiem jaka góra. A podejście jest w sumie proste. Przecież nie wchodzi się od strony przepaści.


Miętusia Dolina. Szlak uległ sporej erozji, więc zejście jest dość czasochłonne. W dolnych partiach doliny długie i nudne przejście przez las. Po tegorocznych ulewach wygląda tak, jakby zaimportowali do niego błoto z Bieszczad.


Kategoria Tatry 2014


  • Aktywność Chodzenie

Tatry dzień 2, czyli we mgle i deszczu

Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 0

Śniadanie i wymarsz z Murowańca we mgle. Przez Kasprowy wbiliśmy się na czerwony szlak w stronę Kopy Kondrackiej. Po drodze zaczęło tak padać, ze aż mgła opadła. Do atrakcji można zaliczyć też grad (w sumie co to za grad, w porównaniu do tego, który łupnął jak wisiałam na Zawracie jako nastolatka).

Zeszliśmy do Doliny Kondratowej, gdzie dowiedzieliśmy się, że miejsca wyszły, a podłoga dostępna od 22:00. Powędrowaliśmy więc do Kuźnic, busami podjechaliśmy pod Dolinę Kościeliską i po godzinie byliśmy na Hali Ornak w jednym z moich ulubionych tatrzańskich schronisk.

Fotka, jak widać, pożyczona. Przytulnie :)



Za bohatera wypadu można uznać moje nowe buty:


To Dolomite Cyclamen (jest to model damski) w rozmiarze 39. Wąskie, lekkie. Podeszwa trochę mogłaby być bardziej czepna, ale za to wodoodpornosć wyśmienita. To moje trzecie buty z Gore-Texem i dopiero te są naprawdę porządnie skonstruowane. Reszta tak, czy siak nasiąkała. 

Łukasz nosi model Dolomite Stevio i tak samo jest pod wrażeniem ich odporności na wodę (a używał ich na wypadzie w 2011, kiedy deszcz był jak w Forreście Gumpie w Wietnamie). Zwłaszcza w porównaniu do beznadziejnych Salomonów GTX, które nasiąkały mu od rosy.



Kategoria Tatry 2014


Tatry 1, czyli pętla przez Kozi Wierch i Żleb Kulczyńskiego

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 0

Od czasu, gdy jesteśmy razem, staramy się raz do roku wyjechać w Tatry na kilka dni (oj, co nie wychodzi, niestety:P). Ja wędruję sobie po nich od 6 roku życia, dla Łukasza był to czwarty wypad.

Tu linki do łukaszowych relacji z naszych wcześniejszych, wspólnych wycieczek:

Tatry 2009
Tatry 2011
Tatry 2012

W piątek zapakowaliśmy rowery i cały majdan do auta, by uderzyć do Raby Wyżnej, gdzie mieszka wujostwo Łukasza. Tu mieliśmy w planach zostawić wszystko, prócz bagażu pieszego i uderzyć w góry. Tak też zrobiliśmy.

Jadąc przecięliśmy Beskid Niski - faktycznie, pięknie tam. BikeBoard ma rację - to miejsce trzeba odwiedzić na rowerach.

Tak czy siak, z rana w sobotę wskoczyliśmy w pociąg, potem busa. W Kuźnicach wbiliśmy się do TPN i nasza wycieczka zaczęła się.

Uderzyliśmy na schronisko Murowaniec, jedyne schronisko, gdzie w wypadku braku miejsc nie można spać na podłodze. Oczywiście zawsze z rana odbywa się tam wyścig plecakowców, którzy usiłują zdobyć tam miejsca z codziennej, porannej puli miejsc, których nie można wcześniej zarezerwować (rezerwacji na sezon trzeba dokonywać kilka miesięcy naprzód).

W recepcji stawiliśmy się tuż przed 8:45, czyli godziną zero. Uff, miejsca udało się zdobyć. Nie ma co, wyjścia na szlaki z Murowańca są świetne, więc nie można dziwić tłumowi chętnych.

W narciarni zostawiliśmy większość bagażu i uderzyliśmy na właściwą trasę.

Tego dnia weszliśmy na Kozią przełęcz, by Orlą Percią przejść przez Kozie czuby i Kozi Wierch do Żlebu Kulczyńskiego i stamtąd do schroniska. Zależało nam na pokonaniu tego fragmentu, bo był to ostatni niepokonany przez nas fragment Orlej, w sumie najtrudniejszy, biorąc pod uwagę stosunek dystansu do czasu przejścia.

Poniżej łukaszowe fotki:

Widok na Czarny Staw Gąsienicowy z niebieskiego szlaku na Zawrat

W drodze na Kozią Przełęcz

Widok na Kozie Czuby (po lewej) z Koziej Przełęczy (zdjęcie z 2012 roku; z tego nie mamy, bo za ślisko było)


Wejście na Żleb Kulczyńskiego. Parę lat temu jakaś dziewczyna usiadła na krawędzi tego skalnego okna po prawej i spadła. Niestety, jest tam prawie pionowa przepaść, stąd nie przeżyła. Głupio mówić, ale krawędź przepaści to nie krawędź basenu. Nie siada się na niej, żeby odpocząć (a tak pono było).



Widok ze Żlebu Kulczyńskiego. Całość strasznie wypłaszczona. Jak to na zdjęciu. Dwa lata temu było tu łatwiej - teraz się wcześniej, niż prognoza głosiła rozpadało i trzeba było dupą (z akcentem na ą:P) ślizgać się w dół. Zabezpieczeń właściwie żadnych, bo po co (poco to się nogi noco ;>). Jak to w Tatrach - łańcuchy są tam, gdzie ich nie potrzeba, a tam, gdzie by się przydały, kupa. Dobrze, że w jednym miejscu jakaś dobra dusza zostawiła linę wspinaczkową zapętloną na skale. 



Kategoria Tatry 2014