Info
Ten blog rowerowy prowadzi Katrina z miasteczka Tczew. Mam przejechane 12667.71 kilometrów w tym 6141.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Lipiec3 - 4
- 2015, Czerwiec9 - 3
- 2015, Maj4 - 1
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 0
- 2015, Luty2 - 2
- 2015, Styczeń4 - 7
- 2014, Grudzień2 - 0
- 2014, Listopad4 - 0
- 2014, Październik1 - 3
- 2014, Wrzesień7 - 0
- 2014, Sierpień16 - 14
- 2014, Lipiec10 - 24
- 2014, Czerwiec5 - 2
- 2014, Maj7 - 37
- 2014, Kwiecień7 - 4
- 2014, Marzec10 - 9
- 2014, Luty6 - 5
- 2014, Styczeń5 - 11
- 2013, Grudzień3 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik10 - 0
- 2013, Wrzesień7 - 7
- 2013, Sierpień16 - 0
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Czerwiec16 - 0
- 2013, Maj8 - 5
- 2013, Kwiecień7 - 2
- 2013, Marzec9 - 15
- 2013, Luty14 - 1
- 2013, Styczeń3 - 0
- DST 95.00km
- Teren 45.00km
- Sprzęt Trek
- Aktywność Jazda na rowerze
Rewizyta na Szlaku Napoleońskim
Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 0
Naszą dzisiejszą wycieczkę najlepiej może podsumować ten obrazek:
Nie dość, że wstaliśmy o 4.40 w niedzielę, żeby o 5.50 jechać juz pociągiem do Prabut, to jeszcze w mapowaniu Szlaku Napoleońskiego na odcinku Prabuty-Kwidzyn postanowiliśmy być nieugięci.
I to byl błąd. O ile 2 lata temu była to fajna techniczna trasa, to obecnie na odcinku do Szadowa miało się wrażenie, że nie znajdujemy się w Polsce, a w dżungli.Pokrzywy po pas, jak nie wyżej, młode drzewa nie pozwalające sie przedrzeć. I wszędzie pełno wody.
Tu miejsce, gdzie dżungla się przerzedza:
Owszem, trochę przygody się przyda, ale jeśli przez większość czasu człowiek pcha rower i zastanawia się, dlaczego maczeta została w domu, to jest to przesada.
W Szadowie zatrzymaliśmy się na miejscu piknikowym i zaczęliśmy suszyć buty, skarpety, kurtki i rękawiczki.
Dalsza trasa miała być już czystą przyjemnością. Niestety.
Tuż przed Kwidzynem, na dość spokojnym zjeździe, Łukaszowi zaplątał się w kolo kawał drzewa. Hak złamany, rama przy mocowaniu haka wygięta, a przerzutka zwichrowana.
Cóż, zapasowy hak był, jakoś dało się wszystko zmontować tak, byśmy mogli szosą wrócić do Tczewa (a do Białej Góry miało być Szlakiem Kopernikowskim pierwotnie). Problem jednak jest inny - hak Łukasza to biały kruk. Dostanie go graniczy z cudem. A my w sobotę wyjeżdżamy w Izery i Karkonosze. Ech, pech.