Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrina z miasteczka Tczew. Mam przejechane 12667.71 kilometrów w tym 6141.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrina.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Lasy, pola i szlaki

Dystans całkowity:4678.34 km (w terenie 3246.00 km; 69.38%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:54
Średnio na aktywność:86.64 km
Więcej statystyk
  • DST 109.84km
  • Teren 85.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Suwalszczyzna i Litwa, dzień 1

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 07.08.2014 | Komentarze 2

Maćkowi niech będą dzięki za rewelacyjny pomysł wyjazdu weekendowego. Suwalszczyznę odwiedzałam wcześniej już dwa razy, więc gdy tylko przeczytałam wpis o wycieczce na RWM, natychmiast się do niej zapaliłam.

Antoś nieco mniej - usiłował chłopak torpedować planowanie, niecnie przejmując mapę:


Tak, czy siak, w piątek o 20:00 pod nasz dom podjechał nigdy nieśpiący Maciek. Kociszcze utulone odpowiednio, pojechało do mojej mamy, a my ruszyliśmy w drogę. Na miejscu, tzn. w Gołdapi, byliśmy ok. 3:00. Zaparkowaliśmy na wyszperanym przez Macieja w odmętach Internetu parkingu strzeżonym i zdrzemnęliśmy się do 5:00.

Trochę przygotowań i ruszyliśmy w drogę. Na pierwszy ogień poszła Puszcza Romnicka, w której telefon raz łapał zasięg rosyjski, raz polski. O poranku bardzo malownicza:


Podążaliśmy w stronę Stańczyków. Ech, kiedyś to było fantastyczne miejsce, dzikie. Po starym, wilhelmińskim moście kolejowym biegł szlak pieszy. Teraz wszystko ogrodzono, postawiono budkę z hot-dogami i generalnie w wyjątkowo kiczowaty sposób skomercjalizowano. Szkoda.

Łukasz jednak dzielnie kadrował i ukrył obecne mankamenty miejsca:


Ze Stańczyków podążyliśmy szlakami w stronę Wiżajn, gdzie zaopatrzyliśmy się nieco, a następnie uderzyliśmy w stronę kwatery, by zrzucić część ciężaru z pleców.

Gdy dojechaliśmy pod wskazany adres, Wysokie 5, byliśmy w szoku - jednak głupi ma szczęście :D. Zupełnie przez przypadek zarezerwowałam nam kwaterę z PRYWATNYM JEZIOREM :D.

Tak, czy siak, zrobiliśmy przepak; kurczaki, ja się nawet przebrałam i ciuchy uprałam; i ruszyliśmy na Litwę do Wisztynieckiego Parku Regionalnego. 

Tu przekraczamy granicę:


Jak się okazało, trasa wiodła drogą, którą przez przypadek odnalazłam lata temu - starą drogą przygraniczną, obfitującą w fantastyczne zjazdy i podjazdy.

Jako, że upał był koszmarny, gdy dotarliśmy już do cywilizacji, poprosiłam w jednym z gospodarstw o wodę. Bo cóż, tamte rejony nie obfitują w sklepy. Ooo, a w domu widocznym w tle, mieszkali przyjaźni gospodarze, którzy poratowali spragnionych rowerzystów:


Kres naszej wycieczki nastąpił w Wisztyńcu, gdzie, jak okazało się, znajduje się bardzo ładny ośrodek wczasowy. Zjedliśmy tu obiad i opiliśmy się cydrem. Potem zjechaliśmy nad jezioro. Kto nie miał w czubie, ten pływał:).

Schłodzeni, ruszyliśmy do Polski. Objechaliśmy jeszcze jezioro Wiżajny i zjechaliśmy na kwaterę, by zrobić sobie konkurs skoków do wody. Cholera, zdecydowanie wygrał Maciek. Skoczył z saltem i było pozamiatane:P. Rzeczone skoki na filmie z drugiego dnia.

Fotki łukaszowe i moje.




  • DST 92.31km
  • Teren 70.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekord w smażeniu jajecznicy, czyli Kartuzy i Dni Kultury Kaszubskiej

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 31.07.2014 | Komentarze 2

Dzień zapowiadał się nieciekawie. ICM straszył. Deszcz nie tylko miał padać w ciągu dnia. Padał dość solidnie nocy poprzedzającej wycieczkę, stąd drogi były nieco wilgotne:
:

Tuż po przeprawie, zaczęło siąpić, a potem lać. Było jednak tak gorąco, że praktycznie bez zakładania kurtek postanowiliśmy kontynuować trasę. I tak w deszczu, robiąc leśne pętelki i supełki, dotarliśmy do Kartuz.

Tu chcieliśmy obserwować smażenie największej jajecznicy świata. Jednak zapach skutecznie nas odstraszył. Oj tak, straszliwy był.

Grupa rozdzieliła się więc - gdy reszta ekipy udała się do rowerowego po klocki hamulcowe dla Prezesa, my (ja i Łukasz) udaliśmy się do knajpy. Spotkaliśmy się ponownie koło Ławeczki Asesora.

Tu na fotce prawie cała ekipa, za wyjątkiem pani fotograf:):


Z Kartuz podążyliśmy w stronę Chmielna. Tu na plaży zrobiliśmy popas kąpielowy. Kto nie wziął kostiumu, ten kąpał się w bieliźnie (oczywiście ja :P).

Niestety po tym miłym popasie, musieliśmy odłączyć się od grupy i szybko wrócić po auto do Oliwy, by odebrać moją szanowną rodzicielkę z lotniska.

Fotki autorstwa Marka R i Alali, która dorwała się do jego aparat.




  • DST 100.06km
  • Teren 80.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kamienie Wilhelma

Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 22.07.2014 | Komentarze 2

Wycieczka poprowadzona przez Wielce Szanownego Prezesa T. Kamienie w większości odnalezione - obecnie w głębokich, letnich zaroślach.  Po drodze zaliczyliśmy łany zboża, krzaki leśne i knajpę w Siemianach.

Łukasz, Wielce Szanowny Prezes i jego Spec, a także jeden z kamieni:


Łukasz w zbożu:


O dziwo, komary nadmiernie nie cięły.




  • DST 92.59km
  • Teren 70.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Dolnej Wisły i straszliwe chaszcze

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 3

Tradycyjnie, jak co roku, postanowiliśmy wybrać się na przejażdżkę Szlakiem Doliny Dolnej Wisły (tym czarnym pieszym, jakby ktoś zastanawiał się, o który szlak wzdłuż Wisły chodzi).

To fantastyczna trasa - piękne widoki, leśne i polne zjazdy i podjazdy. Zazwyczaj jednak jeździliśmy tam wiosną - 30 maja najpóźniej, patrząc po datach wcześniejszych wypadów. I Chryste, to co zastaliśmy na trasie, przerosło nas.

O Nowego do Kozielca trasa wiodąca przez pola blisko brzegu rzeki to istna dżungla pełna pokrzyw i komarów. Zawróciliśmy. W sumie szkoda, bo podjazd do Kozielca znad rzeki nas ominął. Ale są pewne granice.

A tu kolejne chaszcze. Na fotce ustawiam drogowskaz wskazujący pole Bitwy Dwóch Wazów.


A tu już droga prowadząca w kierunku rzeczonego pola bitwy. Tu jeszcze stosunkowo mało zarośnięta.


Tu zarośnięta już znacznie gorzej - niestety, te piękne żółte kwiatki, w połączeniu z ostami, stworzyły mieszankę równie zabójczą, jak pokrzywy znad Wisły w Nowem. Wyjechałam z tej drogi z mnóstwem małych, krwawiących nacięć na łydkach.


Generalnie wycieczka udana, ale w nocy nie mogłam spać, tak mnie nogi piekły i jednocześnie swędziały. Bąble komarowe też dawały się we znaki. Dziś w pracy cały czas wspomagałam się zimnymi okładami. Po pracy zdołałam kupić Xylometazolin. Do nosa to trucizna, ale na ukąszenia niezły. Ponadto zaopatrzyłam się w aptece w maść chłodzącą i wracam do stanu normalności.





  • DST 77.41km
  • Teren 40.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

O deszczu, który całkowicie zepsuł wycieczkę

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 2

Miało być pięknie, terenowo i słonecznie. Prezes zaplanował świetną leśną trasę ze Skorzewa do Wejherowa przez Lipusz, Sulęczyno i Kamienicę. 

Prawie, jak na Podhalu:


Jak Podhale, to i owce:):


Narada GPSowa:


Prezes w naturalnym dla siebie środowisku typu off-road:


Jak widać na powyższych fotkach, było pięknie. Nawet kąpiel w jeziorze zaliczyłam. Niestety, tuż przed Gowidlinem zaczęło lać. I tak lało chyba 1,5 h. Dookoła widać było tylko rozbłyski piorunów i słychać grzmoty. Najpierw czekaliśmy w lesie, potem udało nam się dorwać jakąś starą szopę z daszkiem. Jednak nie chciało się przejaśniać.

Ostatecznie dotarliśmy jakoś do Gowidlina, zakupiliśmy worki 120 litrów, wycięliśmy sobie w nich otwory na głowy i ręce i pojechaliśmy szosą do Kościerzyny. Po drodze pogoda znacznie się poprawiła, ale cóż, nie wiedzieliśmy, ze tak się stanie. ICM dał tego dnia ciała na całej linii. W tamtej okolicy WCALE nie miało padać.




  • DST 90.70km
  • Teren 80.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z GR3 do Łapalic

Niedziela, 22 czerwca 2014 · dodano: 22.06.2014 | Komentarze 2

Prognozy na dzisiejszą niedzielę były zatrważające - deszcz i jeszcze raz deszcz. Jednak długa choroba wypościła mnie rowerowo i gdy po zawodach odczytałam maila o wypadzie GR3 na Kaszuby, od razu zdecydowałam, że powinniśmy jechać.

Łukasz, który od tygodnia śmiga codziennie na rowerze, nie był przekonany co do tego pomysłu - ICM wszak straszył. Kurczę, gdy jechaliśmy rano obwodnicą na miejsce startu w deszczu, także zaczęłam mieć wątpliwości. 

Jednak zdecydowaliśmy, by nie zawracać. I bardzo dobrze.

Pogoda okazała się całkiem znośna - do Łapalic na przemian padało i świeciło słońce, także co przemokliśmy, to wyschliśmy. W czasie największych opadów, chowaliśmy się na chwilę pod drzewami. Podczas powrotu towarzyszyło nam już tylko słońce.

Gwoździem wycieczki okazał się jednak same Łapalice. Obok "zamku" przejeżdżałam już wielokrotnie. Nie wiedziałam jednak, że przez wyrwę w płocie, można na jego teren wejść i go pozwiedzać. Tak, oczywiście na posesji wisi zakaz wstępu - nie przeszkadza to jednak sporym grupom ludzi zwiedzać jej z aparatami:).

A cokolwiek by o twórcy nie mówić, fantazję miał.

Widok na bramę wjazdową z jednej z wież:


Widok na jedno ze skrzydeł "zamku":


To ewidentnie miała być kaplica, a właściwie mały kościół połączony z resztą budynku:


Wewnątrz, po stronie przeciwległej do wejścia znajduje się miejsce na ołtarz, a nad wejściem chór:


Dla zainteresowanych - obiekt budowany przez tą samą osobę, również niedokończony, znajduje się w Postołowie koło Skarszew. Jest znacznie mniejszy, jednak nadal robi wrażenie. Widać, że właściciel planował w ciekawy sposób zagospodarować tam ogród, pobudował malownicze kładki nad zbiornikiem wodnym.

Co do samego zwiedzania - jak widać po mazajach na ścianach, obiekt jest często-gęsto odwiedzany przez różne osoby. Należy uważać na porozbijane butelki i wystające druty. Aż dziwie się, że nikt z nas nie złapał kapcia.

Postołowo, znacznie mniej znane, nie jest w takim stopniu zaśmiecone.




  • DST 90.00km
  • Teren 45.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ze Strzebielina przez Sianowo do Gdańska

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 31.05.2014 | Komentarze 5

Łukasz chory, więc sama zapakowałam dziś rower na auto i wyskoczyłam do Gdańska. W Gdańsku szybka przesiadka na SKM do Strzebielina.

Wraz z Markiem z Rumii, jego koleżanką Mileną i Topolem po 8:30 dotarliśmy na miejsce. Po szybkich zakupach i ustawieniu sagu w moim rowerze, ruszyliśmy w drogę.

Trasa do Sianowa bardzo przyjemna - lasy, pola, piękne widoki, fragmenty lęborskiego niebieskiego i Szlaku Kaszubskiego. Z Sianowa mieliśmy wracać błękitnym rowerowym. Niestety Prezes zapakował nas nawigacyjnie w pole żyta i padł ofiarą własnej alergii. Zalewał się łzami do takiego stopnia, ze zatrzymaliśmy się w sklepie, by kupić wodę, którą następnie biedak zmywał z twarzy niewidoczne pyłki. Na cętki na nogach niewiele pomogło.

Tak więc wracaliśmy już w dużej mierze asfaltami. Rozumiem powód, ale kurka wodna, szosy miałam sporo w poprzednim tygodniu.

Poniżej zdjęcia Marka z trasy.

Przekop Łeby:


Opuszczony dworek w Paraszynie. Pamiętam, że kiedy zaczynałam jeździć, jakieś 8 lat temu, był tu hotel. Mam jeszcze zdjęcia, gdy leżę przegrzana nad fontanną, a dookoła chodzą kuce. Kurczę, szkoda.





  • DST 107.50km
  • Teren 87.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rybka w Mylofie i Szlak Zaborski

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 4

Miała być Kaszubska Włóczęga, a wyszła zwykła wycieczka.

Od wtorku biorę antybiotyk – niestety od ponad miesiąca kaszlę. Choroba zaczęła się jeszcze przed Harpaganem i nie chciała do końca ustąpić. Jakoś przestałam na nią zwracać uwagę, ale jako, że słabłam, poszłam do lekarza. Cóż, wieczne kasłanie i plucie zaczyna przechodzić. Ale jak wiadomo, podczas kuracji antybiotykowej różnie bywa, więc zdecydowaliśmy się na coś bardziej rowerowo lajtowego.

Do Rytla dojechaliśmy samochodami, gdzie spotkaliśmy się z ekipą. Dwa razy zahaczyliśmy o Fojutowo (za pierwszym razem planowo, a drugim razem poszukiwawczo – Maćkowi wypiął się gdzieś w tamtych okolicach GPS Garmina. Niestety go nie odzyskaliśmy). Odwiedziliśmy też Mylof, gdzie wciągnęliśmy pstrągi, a potem już grzebaliśmy się w piachu i gałęziach.

Pstrągi w Mylofie mają świetną opinię, ale przyznam szczerze, że znacznie bardziej wolę te z Kleszczewka w płatkach migdałowych.
Pokonaliśmy najpiękniejsze fragmenty Szlaku Zaborskiego (nadjeziorny sigielek i trasę w Dolinie Kulawy).

Jak zwykle sympatycznie, choć fragmentami miałam piachu powyżej uszu.

A tu kilka fotek autorstwa Maćka i Paffa:

Brda


Fojutowo


Przeklęte gałęzie


W Dolinie Kulawy


Na singlu nad jeziorem






  • DST 147.39km
  • Teren 125.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Kaszubach z GRT

Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 5

W sobotę zdecydowaliśmy wybrać się na wycieczkę z GRT. Prowadził Piotr Książek. W sumie, rzadko obecnie z nimi jeździmy.

Jakieś 7-8 lat temu, gdy w składzie byli m.in. Maciek, Satan, Dropi i Jarek "Kaśka", grupa była znacznie mocniejsza i zdrowo dawała czadu. Teraz ma zupełnie inny charakter, ale czas płynie i ja też nie mam takiej kondycji zapału, co kiedyś, by wybrać się na np. taką wycieczkę: http://rowery.trojmiasto.pl/grt/Najt-Bajk-08-Nocne... .

W każdym razie, w zapowiedzi sobotniej trasy padło słowo "rzeźnia", więc radośnie stawiliśmy się na starcie. Trasa wiodła zielonym szlakiem do Otomina, gdzie przesiedliśmy się na czarny Wzgórz Szymbarskich, by podążyć nim aż do Gołubia. Tu wsiedliśmy na czerwony Kaszubski, skierowaliśmy się w stronę Kartuz, skąd wracaliśmy kombinacją niebieskiego Szlaku Kartuskiego i bocznych dróg szutrowych i asfaltowych.

Trasa dość wyczerpująca - na pierwszych 80km sporo fragmentów technicznych, jak to na czarnym.Supełek czerwonego między Gołubiem, a okolicami Wieżycy też bynajmniej nie do końca lajtowy. Potem trasa już łatwiejsza, ale zmęczenie dawało się we znaki.

Spośród 21 osób rozpoczynających, wycieczkę ukończyło, o ile się nie mylę 6 osób.

Myślę, ze Piotr nieźle rozplanował trasę - podobało mi się, że podobnie jak ja i Łukasz, unikał asfaltu, jak mógł. Wycieczka była przez to bardziej wymagająca. Tylko z Łukaszem nie chciałoby mi się tyle czasu i kilometrów w ciężkim terenie się pętać - grupa motywuje. Jak to się mówi, "psycha by mi siadła". W grupie raźniej.

Fotki Piotra:):

Grupa początkowa


Łukasz gdzieś na szlaku


Grupa końcowa




A TU RELACJA PIOTRA Z GR3 I KILKA FOTEK WIĘCEJ. POLECAM:).





  • DST 44.00km
  • Teren 36.00km
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Klifami z Gdyni do Sopotu

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 08.05.2014 | Komentarze 7

Kiedy 2 maja poszliśmy na spacer w ramach odpoczynku, odkryliśmy kilka ciekawych singielków. Postanowiliśmy pośmigać sobie po nich na rowerze. Widoki, jak to zwykle nad morzem, przepiękne. Po drodze zaliczyliśmy Kolibę, by mieszanką Wejherowskiego i Zagórskiej Strugi wrócić do Rumi. Full się przydał.
Na zdjęciu Łukasz na tle morza walczy  z moją tarczą, którą dzień wcześniej zmasakrował badyl na czarnym.